Roma
GRU 24, 2019
Rome! It's Italy's black hole!
Nie wiem, czemu mnie te słowa tak bardzo zaskoczyły. Może dlatego, że padły z ust Włocha.
A więc czarna dziura spalona słońcem.
A więc piękno zmęczone tysiącleciami zachwytów, biliardami podeszw,
zobojętniałe na dźwięk spustu migawki
i palce wskazujące.
Potrafię to zrozumieć.
Nie mam nic do
dodania.
Może odrobinę bezwstydu, tupetu, profanum.
A może granica między profanum a sacrum leży mniej więcej tam, gdzie ta, co oddziela cząstki elementarne od fal. Trochę jakby nigdzie.
I te czarne dziury to podobno wcale nie są czarne. Tylko szare.