Metronom

KW. 20, 2021

Zima się skończyła piąty raz w tym roku. Ja sama kończę się w tak wielu miejscach, że nie sposób zliczyć. Nie ma nic bardziej klaustrofobicznego niż uwięzienie w ciele, zawsze za małym, zbyt przezroczystym lub zbyt nieprzejrzystym. Staram się o tym nie myśleć, by nie wpaść w panikę, odwracam uwagę, nie zamykam oczu.

Pięć to taka żadna liczba. Zima odejdzie jeszcze kilka razy. Jak wydech po wdechu. Czasem pragnę zapalić, choć wiem, że to nic nie zmieni. Piąte odejście zimy, to brzmi jak tytuł z nurtu realizmu magicznego. Jak gra w klasy albo sto lat samotności, tylko bardziej miałko. Jak pył, w który zamienia się ziemia, w który kruszeje beton.

Tyle razy skończy się to wszystko. Do znudzenia, do zobrzydzenia. I co mam ci powiedzieć, że to też minie.